poniedziałek, 02 kwietnia 2007 21:14
Od pewnego czasu słyszymy, i słyszeć jeszcze będziemy, przeróżne opinie na temat amerykańskiej tarczy antyrakietowej, która ma być rozmieszczona m. in. na północnych terenach Polski. Wielu dyskutuje czy jest ona korzystna dla nas, czy raczej należałoby się od niej trzymać z daleka.
Tu chciałbym spojrzeć na tę sprawę nie tyle przez pryzmat polskiego interesu narodowego, ile rosyjskiego.
Warto się zastanowić, po co ta tarcza i dlaczego akurat w północnej Polsce ma być jej znaczący element?
Amerykanie głośno odpowiadają, iż dla obrony przed atakami rakietowymi ich państwa. Śmiem wątpić. Przede wszystkim sama możliwość takiego ataku z terytorium położonego kilkanaście tysięcy km od USA jest arcy wątpliwa. Po drugie istnieją wcale nie mniej skuteczne metody niszczenia takich rakiet bez owej tarczy, które to metody amerykanie mają lub mogliby mieć, zapewne dużo mniejszym kosztem.
Więc po co?
Powodów jest kilka. Ja skupię się na jednym, o którym usłyszałem podczas spotkań z Panem Docentem, a która to myśl wydała mi się ciekawa
i wiarygodna, (nie mówiąc już o tym, że oryginalna).
Otóż w próbie podboju świata przez USA, od lat kantem staje Rosja. Wypowiedzi prezydenta Putina, (por. wystąpienie Putina na lutowym spotkaniu w Monachium, gdzie zarzucił USA dążenie do stworzenia jednobiegunowego świata z "jednym ośrodkiem władzy, jednym panującym"), pokazują wyraźnie, iż Rosja nie zamierza być żadnym wasalem Ameryki. W jaki więc sposób tarcza może być elementem walki przeciw Rosji, skoro ma charakter obronny i Rosji nie zagraża, (podobno)?
To, co dla USA może być bardzo niepokojące, to to, że ich przeciwnik ostatnimi laty urósł w potęgę, ponieważ stał się głównym beneficjentem zawieruchy i rozróby, jaką amerykanie wywołali w Iraku i wywołują na Bliskim Wschodzie. Jak Rosja na tym skorzystała? Ano bardzo prosto, poprzez szalony wzrost cen ropy na rynkach światowych. O ile w latach 90. cena ta kształtowała się na poziomie 15-20$ za baryłkę, to w ostatnich latach osiągała poziom 60-70$. Jeżeli do tego doda się fakt, iż Rosja jest obecnie niemalże największym producentem ropy naftowej na świecie, (minimalnie ustępując Arabii Saudyjskiej) i znaczną część wydobycia przeznacza na eksport, to zrozumiemy miliardowy sukces, jaki osiągnęła. Tym samym budżet państwa urósł niesamowicie, do tego stopnia, że przed czasem można było spłacić długi wobec zagranicznych wierzycieli.
Jednakże, to państwo ma wiele powodów do zmartwień. Jednym
z najważniejszych jest tragiczna sytuacja demograficzna (zob. http://www.andrzejwronka.com/archiwumtxt/putin.htm oraz http://www.andrzejwronka.com/archiwumtxt/Rosja_wymiera.htm ). W Rosji ubywa 700 tysięcy ludzi rocznie; rozwody, aborcja są na porządku dziennym.
A przecież nie ma narodu, nie ma partii, nie ma wojska, nie ma Kościoła,
nie ma stowarzyszenia… jeśli nie ma fizycznego człowieka. Stąd też reakcja prezydenta Putina była właściwa: zauważył problem w swym zeszłorocznym przemówieniu do Narodu, podał konkretne rozwiązania, a od stycznia je realizuje, (m. in. astronomiczna – jak na warunki rosyjskie – kwota „becikowego” – 250.000 rubli, ok.10.000$ na drugie dziecko). Jak więc osłabić Rosję?
Prowokacja militarna. Mentalność prezydenta Putina w dużej mierze kształtowana jest przez wpływ cywilizacji turańskiej, a to oznacza,
iż postawienie pod nosem całego kompleksu wojskowego, spowoduje najprawdopodobniej emocjonalną reakcję, w której prezydent Putin pokaże,
że on i Rosja nie są gorsi i potrafią odpowiedzieć jeszcze potężniejszymi, (droższymi), kompleksami. Co to oznacza? Ano nic innego jak utopienie setek miliardów cennych dolarów na bezużyteczne systemy i kompleksy, które Rosji do niczego się nie przydadzą, (analogia do naszych F-16 i bandyckich amerykańskich offsetów sama się narzuca, ale to inna historia). I tak zamiast zdobyte dewizy przeznaczać – zgodnie ze swym zamiarem – na odbudowę populacji narodu rosyjskiego, opiekę zdrowotną, jak też rozwijanie jego morale, jego potencjału i niezależności, poziomu intelektualnego i naukowego, to przeznaczy się je na żelastwo wojskowe, (choć na pewno technologicznie zaawansowane). A przecież dobra koniunktura cen ropy nie musi trwać wiecznie.
Boję się, że ta prowokacja może się udać i nowy „wyścig zbrojeń” będzie pogrążał państwo i naród rosyjski.
Rosyjskim matkom i rodzinom
życzę dobra i mądrości władców.
Andrzej Wronka