sobota, 16 czerwca 2007 14:20
Moje rozważania na temat władzy i pozycji urzędników i biurokracji wywołały u niektórych niemiłe wrażenie, (głównie moich znajomych urzędników). Zrodziło się pytanie czy aby mojej iście krytyczne wywody nie wrzucają wszystkich do jednego worka? Przecież pracownicy zwykłych urzędów „na dole” nie stanowią ustaw, rozporządzeń, przepisów, wytycznych ale je otrzymują, i choć czasem są głupie, sprzeczne i bezsensowne to – rad nie rad – muszą do nich się stosować.
Dalej, przecież niejeden urzędnik w zwykłym urzędzie rozmawia, radzi, pomaga czy nawet podpowiada zwykłemu obywatelowi tak, by szybciej i skuteczniej mógł załatwić swa sprawę.
To wszystko prawda.
O tym wspomniałem na samym początku moich rozważań, zaznaczając, iż wówczas czujemy wdzięczność i radość. Przyznam się, że zdarza mi się doświadczać życzliwości ze strony różnych osób pracujących w rożnych urzędach czy placówkach publicznych. Za co szczerze dziękuję.
O takich urzędnikach ja nie piszę. Tacy są potrzebni. Takim chwała za ich kompetencję i otwartość na człowieka. Tacy często sami muszą dźwigać jarzmo przepisów i urzędników z „wyższej półki” (nie mylić z górną półką).
Ze świadomością rozróżniającą możemy sparafrazować: „Urzędnik” – to nie znaczy zawsze to samo… Piszę więc o tej części, z którą raczej nie chcielibyśmy mieć do czynienia, która wadzi, obciąża państwo i społeczeństo.
Czekając, (na szczęście nie w kolejce lecz na znajomych), pozdrawiam serdecznie.
Andrzej Wronka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz