środa, 05 grudnia 2007 23:38
Mikołaj, prezenty, niespodzianki - tak od lat kojarzy nam się wspomnienie liturgiczne św. Mikołaja, biskupa. Niestety od czasu, kiedy nastał czas „odwilży", „przełomu", „wolności" i innych luksusów w Najjaśniejszej Pomrocznej III RP, Mikołaj masowo zaczął przeradzać się w krasnala.
Ameryka, która poza tendeciarstwem i kodowaniem świata konsumpcyjnie nie wiele jest wstanie zaoferować, również w otoczce mikołajowej i bożonarodzeniowej niestety „nie zawiodła".
Już nawet nie chce mi się wymiotować, proszę wybaczyć dosłowność, gdy patrzę na armię skomercjalizowanych, pustych, czasem przygłupio się zachowujących i tandetnych krasnali, którzy - siłą chyba tylko bezwładności informacyjnej - nazywani są św. Mikołajami; we Francji już chyba nawet bez „świętymi".
Chcąc być konsekwentnym, zarówno media, jak i sami przebierańcy, albo powinni pamiętać, że święty Mikołaj był biskupem, a nie krasnalem; mitra, pastorał zdobiły jego wygląd, a nie pompony i tandetne uniformy... Albo - w imię elementarnej uczciwości intelektualnej - należy zrezygnować z nazwy „św. Mikołaj", (jest to kpina, żeby nie powiedzieć profanowanie kogoś kto był święty) i wprowadzić nazwę np. „krasnal".
W Związku Radzieckim, św. Mikołaj nie pasował do panującej ideologii. Ale tam przynajmniej nie robiono z niego krasnala, bałwana, cukierkowatego matołka. Tam po prostu był Dzied Maroz - Dziadek Mróz, który przynosił prezenty. Z dwojga złego myślę, że było to i uczciwsze i porządniejsze.
Tymczasem komercyjny szoł dopiero przed nami. Szkoda, że tak łatwo dajemy sobie w Polsce odzierać z szat świętości, bogactwa treści świętych i Święta. Nie dziwię się, że coraz więcej ludzi przestaje je lubić... Może i oto komuś chodzi...
Pozdrawiam szczególnie Tych, od których w przeciągu roku otrzymałem wiele dobra, wsparcia, życzliwości, pomocy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz