Z filmu Sprawiedliwi, można usłyszeć - w relacji Kazimierza Sidora - o tragedii w Białce. To tu 7 grudnia 1942 roku Niemcy rozstrzelali prawie 100 mieszkańców wioski, która pomagała licznej ludności żydowskiej ukrywającej się w lasach parczewskich. Po wymordowaniu ukrywających się Żydów, Niemcy zaczęli w okolicznych miejscowościach dochodzić, kto pomagał ukrywającym się. Mieszkańcy Białki nikogo nie wydali. Wszyscy mężczyźni między 12. a 60. rokiem życia zostali ustawieni przed miejscową szkołą w piątkach i kolejno wyprowadzani za szkołę i rozstrzeliwani. Kolejni, zorientowawszy się zaczęli uciekać. Niemcy strzelali do Polaków, "jak do kaczek". Następnie jeszcze dobijano tych, którzy leżąc we krwi jęczeli.
W tym czasie wszystkie dzieci, kobiety, dziadkowie zostali zebrani w szkole i pilnowani, by nie podchodzili do okien. Kiedy po rzezi mężczyzn, reszta mieszkańców została wypuszczona i zobaczyła pomordowanych mężów, braci, ojców... nie ma słów, by oddać ogrom bólu tych, którzy przeżyli; niektórzy żyją do dziś.
Warto dodać, że do dziś w Białce nie pojawiła się choćby najmniejsza delegacja przedstawicieli żydowskich, by choć na chwilę pochylić czoło przed tymi, którzy życie oddali za pomoc ich żydowskim braciom.
Warto, by pan Gross odwiedził to miejsce!
Kopiec usypany za szkołą gdzie rozstrzeliwano kolejne piątki Polaków.
Widok na szkołę i okoliczny plac gdzie strzelano do rozbiegających się i uciekających Polaków. W oddali kopic - pomnik.
Pamiątkowy pomnik przed szkołą z nazwiskami pomordowanych Polaków.
Do tematu będziemy wracać. Być może uda się przygotować reportaż na ten temat.